Przyszły listy
z uczelni. Chociaż ręce trzęsły mi się tak, że nie mogłam otworzyć koperty, w
końcu trzymałam przed sobą wyczekiwane wiadomości. Czy się dostałam?! Wiem, że
testy nie poszły mi najlepiej, ale miałam dobrą średnią i nie wybrałam najbardziej
wymagającego kierunku na świecie.
Zerknęłam na
tekst. Czy nie powinien być dłuższy…?
Zamarłam. Moja
przyjaciółka, Emma, patrzyła się na mnie zaciskając kciuki, aż palce jej
zbielały. Popatrzyłam się na nią, a w oczach zebrały mi się łzy. Pokręciłam
głową upuszczając kartkę i zasłaniając dłonią usta. To była ostatnia uczelnia
do której składałam podanie. Moja ostatnia szansa. Emma podeszła do mnie i
przytuliła mnie mocno.
- To nic, Ginny,
spróbujesz za rok – pocieszała mnie, głaszcząc mnie po głowie.
- Będę musiała
wrócić do domu, do Brightcliffe. Nie mam pieniędzy, żeby zostać dłużej w
Londynie. Myślałam, że stypendium…
- Znajdziemy
ci jakąś pracę. Może Tom coś wymyśli – nie pozwalała mi dokończyć Emma. Tom to
mój chłopak, ma dwadzieścia pięć lat i pracuje w studiu nagraniowym w Londynie
opiekując się sprzętem muzycznym. Jesteśmy ze sobą od dwóch miesięcy. – No co
ty, Ginny, chyba nie każesz mi szukać sobie nowej współlokatorki!
Emma
wprowadziła się do Londynu rok temu, gdy dostała się na studia. Ja przyjechałam
do niej na wakacjach i złożyłam trzy podania na Londyńskich uczelniach, ale
moje wyniki najwidoczniej były za słabe w porównaniu z innymi kandydatami.
Rodzice obiecali mi, że będą wysyłać mi co miesiąc pieniądze, jeśli dostanę się
na studia, ale teraz musiałam wymyślić coś innego, jeśli chciałam zostać w
mieście.
Wieczorem
zadzwoniłam do Toma i opowiedziałam mu o wszystkim.
- Popytam się
w studiu, czy szukają nowych pracowników – powiedział bez przekonania. - Jak
chcesz to wpadnij do mnie jutro do pracy. Jakiś zespół będzie mieć próbę, więc
musimy rozstawić cały sprzęt przed dziesiątą.
- A mogę tak
po prostu wejść tam? – zawahałam się.
- Puść mi
sygnałka to po ciebie wyjdę, bo nie wiem, czy wpuszczają ludzi bez przepustek.
Rozmawialiśmy
jeszcze przez chwilę, a potem współlokator Toma, Matt zawołał go po coś, więc
pożegnaliśmy się. Odłożyłam telefon i popatrzyłam się bezradnie na Emmę.
Dziewczyna westchnęła.
- Masz ochotę
na spacer? – zapytała niepewnie.
- Jest w pół
do jedenastej – powiedziałam patrząc się na zegarek wiszący nad telewizorem. –
Jasne, że tak.
Przeszłyśmy
się wzdłuż ulicy, która prowadziła od bloku, w którym mieszkałyśmy, aż do
ogromnego centrum handlowego. Usiadłyśmy przed obrotowymi drzwiami, które już
dawno przestały się obracać, bo było już grubo po czasie pracy większości
sklepów. Garstka kinomaniaków wychodziła tylnym wyjściem, komentując ostatni
seans. Popatrzyłyśmy na nich kręcąc głowami. Jak można o tej porze nie zasnąć w
kinie?
Emma
wyciągnęła paczkę papierosów i zapaliła jednego, chociaż skarciłam ją wzrokiem.
Popatrzyłam się po witrynach sklepowych. Może ktoś szukał ekspedientki w
sklepie, albo kelnerki? Nie, same plakaty najnowszych filmów i reklamy kolekcji
na jesień. Miałam dwa tygodnie, zanim będę musiała zapłacić czynsz za kolejny
miesiąc. Wydawało się sporo, ale nie byłam do tego optymistycznie nastawiona.
Wróciłyśmy do
domu w ponurych nastrojach.
Następnego
dnia wstałam wcześnie, planując jeszcze posprawdzać kilka ogłoszeń z lokalnej
gazety. Przy okazji zrobiłam sobie duże śniadanie składające się z tostów z
serem, herbaty i ciastka, które wczoraj upiekła Emma. Po kilku telefonach,
które okazały się być tylko stratą czasu, utwierdziłam się w przekonaniu, że za
dwa tygodnie wrócę do rodzinnego miasta.
Emma wróciła
ze sklepu z zakupami na dzisiejszy obiad akurat, kiedy zbierałam się do
wyjścia. Obiecałam jej, że wrócę przed czwartą, żeby jej pomóc w gotowaniu.
Podróż metrem do studia zajęła mi niecałe pół godziny, które spędziłam
obserwowana przez faceta w różowej peruce i obcisłych legginsach na
umięśnionych nogach. Uroki Londynu…
Tom czekał na
mnie przed budynkiem. Miał na sobie koszulkę bez rękawów, przez co wszystkie
jego tatuaże były idealnie wyeksponowane. Nie lubiłam tatuaży, ale zrobił je
zanim się poznaliśmy, więc musiałam się po prostu pogodzić z tym, że jest to
teraz część jego skóry. Przywitał mnie buziakiem i powiesił mi na szyi małą
tabliczkę. Zerknęłam na nią.
- William
Snockles? – popatrzyłam na niego jak na dziwaka. - Jestem Ginny, pamiętasz?
- Willa nie ma
dzisiaj w pracy. A jak coś to po prostu zasłaniaj nazwisko – poradził mi Tom
uśmiechając się. – Bez tego nie wejdziesz.
- No dobra –
uśmiechnęłam się niepewnie. Weszliśmy do budynku, ochroniarz przy wejściu
popatrzył się na nas nieufnie, ale widząc nasze identyfikatory, przepuścił nas
bez słowa. Studio było ogromne. Tom większość czasu spędzał w magazynie, ale
poza nim, było tam kilkadziesiąt małych, dźwiękoszczelnych sal, kilka dużych
sal z lustrami, na których ćwiczyli przeważnie tancerze, ale czasami można było
zobaczyć jakieś znane twarze. Było też duże pomieszczenie, gdzie nagrywano
poranny program radiowy i stołówka na pierwszym piętrze, w której nie jadał
żaden z pracowników pokroju Toma, bo była cholernie droga.
Tom
zaprowadził mnie do jednej z sal treningowych, gdzie kilku jego kolegów
siedziało na dużych głośnikach i rozmawiało o czymś śmiejąc się przy tym.
Zeskoczyli szybko, gdy zobaczyli, że drzwi się otwierają, ale kiedy
zorientowali się, że to tylko my, wrócili do rozmowy.
Rozpoznałam tam
Matta i Cliffa, współlokatorów Toma, oraz Dana, wysokiego chłopaka o bardzo
bladej cerze i dużych, niebieskich oczach, który zawsze wyglądał mi na ćpuna.
Przywitali się ze mną z rezerwą, jak to mieli w zwyczaju.
- Więc,
pytałeś się o pracę dla mnie? – zagadnęłam Toma gdy podchodziliśmy do reszty
jego drużyny.
- Taak –
zawahał się.
- Nie pytałeś...?
– popatrzyłam się na niego chłodno.
- Pytałem –
odpowiedział od razu. – Ale w studio nie zatrudniają ludzi od tak, raczej
szukają kogoś na konkretne stanowiska. Z doświadczeniem i po studiach.
- Rozumiem –
kiwnęłam głową. Akurat podeszliśmy do chłopaków i zobaczyłam, że stoi z nimi
jeszcze jeden. Znałam go bardzo dobrze z gazet i telewizji. Zorientowałam się,
że nie zapytałam się nawet wcześniej Toma jaki zespół będzie miał dzisiaj
próbę. One Direction.
- Cześć Will –
powitał mnie Matt szczerząc się perfidnie. Odkąd ściął swoje mysie włosy na
jeża, wyglądał naprawdę przystojnie i totalnie zdawał sobie z tego sprawę, co
tylko jeszcze bardziej mnie wkurzało. Był też jedynym z kumpli Toma, którzy
przyznawali się publicznie do tego, że mnie znają, dlatego byłam rozdarta
pomiędzy nienawiścią, a lekką sympatią do tego Australijczyka.
- Bardzo
śmieszne – mruknęłam przekręcając oczami. Sławny chłopak uśmiechnął się, patrząc
na nas. Splótł ręce na piersi i oparł się o jeden z głośników.
-Ginny, poznaj
Zayna – przedstawił mnie Tom pokazując na mulata.
- Hej – Zayn
Malik wyciągnął dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją i spuściłam wzrok na podłogę.
Nie byłam przyzwyczajona do tego, że taka gwiazda uśmiecha się do mnie
przyjaźnie. Myślałam, że tacy ludzie to raczej snoby.
Do Sali weszły
dwie osoby i wszyscy odwrócili się w tamtą stronę. To był kolejny członek One
Direction, Liam i jego dziewczyna, Danielle. Pomachali do nas, ale nie
podeszli, tylko usiedli pod ścianą koło wejścia nie przerywając rozmowy między
sobą. Chwilę później drzwi znowu się otworzyły, a do środka weszli Louis, Harry
i Niall, chyba nawet nas nie zauważyli, bo od razu stanęli koło Liama i zaczęli
coś mu opowiadać śmiejąc się przy tym. Tom i jego kumple stwierdzili, że czas
już podłączyć sprzęt i sprawdzić, czy działa.
- Zostaniesz
do końca? Pójdziemy potem gdzieś razem, okay? – zapytał się mnie prawie szeptem
Tom, pochylając się nad moim uchem. Lubiłam jak tak robił.
- Jeśli mogę…
- wzruszyłam ramionami. - Ale obiecałam Emmie, że wrócę przed czwartą do domu.
- Odwiozę cię.
– Tom uśmiechnął się do mnie.
- Znów
przyjechałeś motorem…? – przekręciłam oczami, ale Tom tylko puścił mi oczko, bo
jego kumple ciągnęli go w stronę wielkiego skupiska kabli, które musieli
rozplątać i podłączyć do prądu. Usiadłam na jednym z głośników po turecku i
przyglądałam się im jak pracują.
W tym czasie,
kątem oka zobaczyłam, jak jeden z chłopaków z One Direction, Irlandczyk,
odwraca się odrobinę i patrzy na mnie zaciekawiony. Posłałam mu pytające
spojrzenie, ale ten odwrócił się i szepnął coś na ucho Harry’emu, który stał
koło niego. Nie słyszałam o czym mówili, ale domyślałam się, że o mnie, bo dosłownie
sekundę później, obaj popatrzyli się na mnie przez ramię. Uśmiechnęłam się
zażenowana byciem ich małą sensacją. Kiedy zobaczyli, że się im przyglądam,
znów stanęli do mnie tyłem, a Harry wzruszył ramionami. Pewnie się zastanawiali
co tu robię. Albo dlaczego siedzę na głośniku…
Może nie
powinnam?
Kiedy tu
weszłam chłopaki z ekipy siedzieli na głośnikach, więc chyba to nie było
zabronione, co nie? Postanowiłam nie zwracać uwagi na zespół i skupiłam się na
oglądaniu Toma przy pracy. Razem z Mattem i Danem próbowali właśnie rozplątać
trzy kable, które zawiązały się w idealny supeł. W duszy śmiałam się z ich
żałosnych prób. Kilka metrów dalej Cliff sprawdzał coś przy wtyczkach.
Drzwi
otworzyły się z rozmachem i do środka weszła wysoka kobieta ubrana z dżinsy i
granatową bluzkę z kołnierzem, trzymająca duży notes i kawę ze Starbucksa.
Rozejrzała się po Sali i zatrzymała wzrok na mnie, ale potem zobaczyła, że
dźwiękowcy nadal mocują się z kablami i postanowiła najpierw wziąć się za nich.
Musiała być
menedżerką One Direction, bo budziła niespodziewany respekt wśród chłopaków i
pod jej presją uwinęli się z pracą w pięć minut.
- Robiliście
sobie jakąś rozgrzewkę? – zwróciła się do piosenkarzy. Patrzyli się w każdym
kierunku, tylko nie na nią. – No jasne, że nie. Do roboty panowie! A ty,
przepraszam, kim jesteś? – przestraszyłam się, bo popatrzyła się prosto na
mnie.
- Ja...? Ja
jestem… - ‘nikim’? To miałam powiedzieć. Nic nie przychodziło mi do głowy. Na
szczęście Tom krzyknął z drugiego końca Sali:
- Przyszła ze
mną! Nie będzie przeszkadzać, Beatrice.
Posłałam mu
wdzięczne spojrzenie.
- W takim
razie, zostań – kobieta postała mi ledwo widoczny uśmiech. Nie wyglądała na
wredną, raczej na zmęczoną. Z resztą, widziałam, że chłopaki z 1D ją lubią,
więc nie mogła być taka zła.
Zespół stanął
w małym kółku i zaczął robić jakieś ćwiczenia na głos. Przyglądałam się im, gdy
z głośnika, na którym siedziałam, wydobyła się najgłośniejsza muzyka, jaką
kiedykolwiek słyszałam. Wyprostowałam się przestraszona i straciłam równowagę.
Poleciałam do tyłu wymachując rękami i upadłam metr niżej na drewnianą
posadzkę. Ktoś wyłączył muzykę, ale teraz mogłam wyraźnie słyszeć śmiech Toma i
jego kumpli, gdy patrzyli jak nieporadnie zbieram się z podłogi. Popatrzyłam
się na nich z nienawiścią, starając się nie czerwienić ze wstydu co było
kompletnie niemożliwe. Nawet nie chciałam wiedzieć co teraz o mnie myślą
chłopaki z One Direction. Boże, co za wstyd!
- Nienawidzę
cię! – krzyknęłam do Matta, który teraz tarzał się ze śmiechu, trzymając się za
brzuch. A potem zdałam sobie sprawę, że musiałam naprawdę zabawnie wyglądać,
spadając z tego głośnika i sama wybuchłam śmiechem.
- Wszystko w
porządku? – zaskoczył mnie ten głos. Niall Horan, który stał najbliżej mnie z
całego zespołu, patrzył się na mnie wyczekująco.
- Tak,
wszystko okay – odpowiedziałam otrzepując spodnie. – Dzięki, że pytasz.
Poczułam się
odrobinę nieswojo, ale na szczęście zespół wrócił do ćwiczeń a Tom podbiegł do
mnie uśmiechając się jak głupie dziecko. Zmrużyłam oczy kręcąc głową.
- Czego się
tak szczerzysz?
- Bo mogę –
zaśmiał się. Mimo wszystko wygięłam kąciki ust w uśmiechu, bo nie mogłam się
już powstrzymać.
- Tak
ośmieszyć się, to tylko jak potrafię, huh? – mruknęłam zerkając niechcący na
tyłek jednego z piosenkarzy. Niechcący!
- Nieprawdą.
Spadłaś z prawdziwą gracją na tę podłogę – Tom poruszył zabawnie brwiami. – Jak
kot…
- Kot spada na
cztery… - pocałował mnie. O czym ja mówiłam. Dobra, nie ważne.
- Uwaga! Ginny
nie siadaj na głośnikach! Włączamy muzykę! – krzyknął Matt rozbawiony.
- Uhh, nie
siadaj na głośnikach… bla, bla, bla – powiedziałam małpując głos Matta. Ktoś
się zaśmiał, ale nie zdążyłam zauważyć kto.
- Będę musiał
stać przy konsoli – powiedział Tom. – Ale może podejdziesz do tamtej dziewczyny
i się przywitasz? – wskazał głową na Danielle. Znałam ją, byłam akurat na tym
meczu podczas Igrzysk Olimpijskich, gdy ona tańczyła w przerwie. Była naprawdę
dobra.
- Może –
uśmiechnęłam się do niego z przekąsem.
Gdy Tom
odszedł, a chłopaki z One Direction ustawili się już do ćwiczenia piosenki,
zebrałam się w sobie, żeby podejść do Danielle, ale gdy szukałam jej wzrokiem
po Sali, zobaczyłam, że ona sama idzie do mnie. Starałam się ukryć zaskoczenie.
- Cześć,
jestem Danielle – uśmiechnęła się do mnie i podała rękę na powitanie.
- Ginny –
musiałam prawie krzyczeć, bo włączono muzykę, a my stałyśmy koło głośników. –
Może odejdziemy trochę dalej?
Danielle
kiwnęła głową i przeszłyśmy pod okna, skąd mogłyśmy oglądać wszystkie pięć
tyłków One Direction. Ekstra…
- Więc, jesteś
dziewczyną chłopaka od nagłośnienia? – próbowała jakoś zacząć rozmowę Danielle.
- Taak, ma na
imię Tom. A ty chodzisz z Liamem, prawda? – kontynuowałam wątek.
- Tak –
uśmiechnęła się. – Przyszłaś popatrzeć na próbę?
- Nie, w
sumie, to nawet nie wiedziałam, że One Direction będzie dzisiaj tutaj. Szukam
pracy i Tom miał się spytać ludzi w studiu, czy jest coś dla mnie.
- I co?
Znalazłaś coś?
- Nie.
Potrzebują kogoś doświadczonego. Ja ledwo skończyłam szkołę. Nie dostałam się
na studia…
- Rozumiem.
Wiesz co…? Beatrice mówiła mi kilka dni temu, że chciałaby mieć asystentkę, bo
nie daje już rady z odbieraniem wszystkich telefonów. No wiesz, chłopcy są
teraz na topie i wszyscy chcieliby mieć ich w swoim programie. Może nadal kogoś
szuka. Mogłabyś się jej spytać.
- Myślisz, że
przyjęłaby kogoś takiego jak ja? Pracowałam tylko raz w życiu, jako opiekunka
do dzieci. Chyba będę się musiała pogodzić z pracą w McDonaldzie… albo
przynajmniej Starbucksie.
- Powinnaś
najpierw spróbować – Danielle pokiwała głową. Była bardzo sympatyczna, nawet
się tego nie spodziewałam.
- Dzięki za
radę – uśmiechnęłam się do niej.
- Nie ma
sprawy. Patrz, Beatrice się na nas patrzy! – Danielle pomachała do menedżerki
uśmiechając się. Kobieta odwzajemniła uśmiech i podeszła do nas. Zespół upadł
na podłogę zziajany, gdy tylko od nich odeszła.
- Cześć
dziewczyny, co tam? – Beatrice popatrzyła się na nas podpierając ręce na
biodrach.
- Ginny właśnie
mi mówiła, że szuka pracy. Znalazłam ci idealna kandydatkę na twoją asystentkę
– powiedziała do niej Danielle z dumą.
- Idealną? A
masz jakieś doświadczenie? – powiedziała menedżerka powątpiewająco.
- Nie –
odpowiedziałam z wahaniem.
- Ale
doświadczenie się zdobywa! – popierała mnie entuzjastycznie Danielle.
Popatrzyłam się na nią rozbawiona.
- Wiesz, bycie
moją asystentką oznacza posiadanie wielu ważnych numerów w swoim telefonie.
Numerów, które nie mogą być upublicznione.
- Nie będę się
nikomu chwalić swoją pracą – powiedziałam wstając z podłogi, bo czułam, że
właśnie przechodzę przez rozmowę kwalifikacyjną. – Może mi pani zaufać.
- Ręczę za
nią! – krzyknęła Danielle przypominając o sobie.
- Dzięki –
szepnęłam do niej.
- Cóż. Jeśli
tylko jesteś trochę bardziej pracowita od swojego chłoptasia… przyjdź tutaj
jutro, powiem ci co masz robić – Beatrice znów uśmiechnęła się do mnie ledwo
unosząc kąciki ust i odwróciła się w stronę zespołu, który utworzył coś na
kształt ludzkiej kanapki podczas naszej rozmowy, kładąc się jeden na drugim. – No chyba sobie żartujecie!
jest isekalg,.js c: jestem ciekawa co będzie dalej .....czekam na nexta ^_^
ReplyDelete<3
ReplyDeletexx :P
Delete