Tuesday, 26 February 2013

I. Praca potrzebna od zaraz!



Przyszły listy z uczelni. Chociaż ręce trzęsły mi się tak, że nie mogłam otworzyć koperty, w końcu trzymałam przed sobą wyczekiwane wiadomości. Czy się dostałam?! Wiem, że testy nie poszły mi najlepiej, ale miałam dobrą średnią i nie wybrałam najbardziej wymagającego kierunku na świecie.
Zerknęłam na tekst. Czy nie powinien być dłuższy…?
Zamarłam. Moja przyjaciółka, Emma, patrzyła się na mnie zaciskając kciuki, aż palce jej zbielały. Popatrzyłam się na nią, a w oczach zebrały mi się łzy. Pokręciłam głową upuszczając kartkę i zasłaniając dłonią usta. To była ostatnia uczelnia do której składałam podanie. Moja ostatnia szansa. Emma podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
- To nic, Ginny, spróbujesz za rok – pocieszała mnie, głaszcząc mnie po głowie.
- Będę musiała wrócić do domu, do Brightcliffe. Nie mam pieniędzy, żeby zostać dłużej w Londynie. Myślałam, że stypendium…
- Znajdziemy ci jakąś pracę. Może Tom coś wymyśli – nie pozwalała mi dokończyć Emma. Tom to mój chłopak, ma dwadzieścia pięć lat i pracuje w studiu nagraniowym w Londynie opiekując się sprzętem muzycznym. Jesteśmy ze sobą od dwóch miesięcy. – No co ty, Ginny, chyba nie każesz mi szukać sobie nowej współlokatorki!
Emma wprowadziła się do Londynu rok temu, gdy dostała się na studia. Ja przyjechałam do niej na wakacjach i złożyłam trzy podania na Londyńskich uczelniach, ale moje wyniki najwidoczniej były za słabe w porównaniu z innymi kandydatami. Rodzice obiecali mi, że będą wysyłać mi co miesiąc pieniądze, jeśli dostanę się na studia, ale teraz musiałam wymyślić coś innego, jeśli chciałam zostać w mieście.
Wieczorem zadzwoniłam do Toma i opowiedziałam mu o wszystkim.
- Popytam się w studiu, czy szukają nowych pracowników – powiedział bez przekonania. - Jak chcesz to wpadnij do mnie jutro do pracy. Jakiś zespół będzie mieć próbę, więc musimy rozstawić cały sprzęt przed dziesiątą.
- A mogę tak po prostu wejść tam? – zawahałam się.
- Puść mi sygnałka to po ciebie wyjdę, bo nie wiem, czy wpuszczają ludzi bez przepustek.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, a potem współlokator Toma, Matt zawołał go po coś, więc pożegnaliśmy się. Odłożyłam telefon i popatrzyłam się bezradnie na Emmę. Dziewczyna westchnęła.
- Masz ochotę na spacer? – zapytała niepewnie.
- Jest w pół do jedenastej – powiedziałam patrząc się na zegarek wiszący nad telewizorem. – Jasne, że tak.
Przeszłyśmy się wzdłuż ulicy, która prowadziła od bloku, w którym mieszkałyśmy, aż do ogromnego centrum handlowego. Usiadłyśmy przed obrotowymi drzwiami, które już dawno przestały się obracać, bo było już grubo po czasie pracy większości sklepów. Garstka kinomaniaków wychodziła tylnym wyjściem, komentując ostatni seans. Popatrzyłyśmy na nich kręcąc głowami. Jak można o tej porze nie zasnąć w kinie?
Emma wyciągnęła paczkę papierosów i zapaliła jednego, chociaż skarciłam ją wzrokiem. Popatrzyłam się po witrynach sklepowych. Może ktoś szukał ekspedientki w sklepie, albo kelnerki? Nie, same plakaty najnowszych filmów i reklamy kolekcji na jesień. Miałam dwa tygodnie, zanim będę musiała zapłacić czynsz za kolejny miesiąc. Wydawało się sporo, ale nie byłam do tego optymistycznie nastawiona.
Wróciłyśmy do domu w ponurych nastrojach.

Następnego dnia wstałam wcześnie, planując jeszcze posprawdzać kilka ogłoszeń z lokalnej gazety. Przy okazji zrobiłam sobie duże śniadanie składające się z tostów z serem, herbaty i ciastka, które wczoraj upiekła Emma. Po kilku telefonach, które okazały się być tylko stratą czasu, utwierdziłam się w przekonaniu, że za dwa tygodnie wrócę do rodzinnego miasta.
Emma wróciła ze sklepu z zakupami na dzisiejszy obiad akurat, kiedy zbierałam się do wyjścia. Obiecałam jej, że wrócę przed czwartą, żeby jej pomóc w gotowaniu. Podróż metrem do studia zajęła mi niecałe pół godziny, które spędziłam obserwowana przez faceta w różowej peruce i obcisłych legginsach na umięśnionych nogach. Uroki Londynu…
Tom czekał na mnie przed budynkiem. Miał na sobie koszulkę bez rękawów, przez co wszystkie jego tatuaże były idealnie wyeksponowane. Nie lubiłam tatuaży, ale zrobił je zanim się poznaliśmy, więc musiałam się po prostu pogodzić z tym, że jest to teraz część jego skóry. Przywitał mnie buziakiem i powiesił mi na szyi małą tabliczkę. Zerknęłam na nią.
- William Snockles? – popatrzyłam na niego jak na dziwaka. - Jestem Ginny, pamiętasz?
- Willa nie ma dzisiaj w pracy. A jak coś to po prostu zasłaniaj nazwisko – poradził mi Tom uśmiechając się. – Bez tego nie wejdziesz.
- No dobra – uśmiechnęłam się niepewnie. Weszliśmy do budynku, ochroniarz przy wejściu popatrzył się na nas nieufnie, ale widząc nasze identyfikatory, przepuścił nas bez słowa. Studio było ogromne. Tom większość czasu spędzał w magazynie, ale poza nim, było tam kilkadziesiąt małych, dźwiękoszczelnych sal, kilka dużych sal z lustrami, na których ćwiczyli przeważnie tancerze, ale czasami można było zobaczyć jakieś znane twarze. Było też duże pomieszczenie, gdzie nagrywano poranny program radiowy i stołówka na pierwszym piętrze, w której nie jadał żaden z pracowników pokroju Toma, bo była cholernie droga.
Tom zaprowadził mnie do jednej z sal treningowych, gdzie kilku jego kolegów siedziało na dużych głośnikach i rozmawiało o czymś śmiejąc się przy tym. Zeskoczyli szybko, gdy zobaczyli, że drzwi się otwierają, ale kiedy zorientowali się, że to tylko my, wrócili do rozmowy.
Rozpoznałam tam Matta i Cliffa, współlokatorów Toma, oraz Dana, wysokiego chłopaka o bardzo bladej cerze i dużych, niebieskich oczach, który zawsze wyglądał mi na ćpuna. Przywitali się ze mną z rezerwą, jak to mieli w zwyczaju.
- Więc, pytałeś się o pracę dla mnie? – zagadnęłam Toma gdy podchodziliśmy do reszty jego drużyny.
- Taak – zawahał się.
- Nie pytałeś...? – popatrzyłam się na niego chłodno.
- Pytałem – odpowiedział od razu. – Ale w studio nie zatrudniają ludzi od tak, raczej szukają kogoś na konkretne stanowiska. Z doświadczeniem i po studiach.
- Rozumiem – kiwnęłam głową. Akurat podeszliśmy do chłopaków i zobaczyłam, że stoi z nimi jeszcze jeden. Znałam go bardzo dobrze z gazet i telewizji. Zorientowałam się, że nie zapytałam się nawet wcześniej Toma jaki zespół będzie miał dzisiaj próbę. One Direction.
- Cześć Will – powitał mnie Matt szczerząc się perfidnie. Odkąd ściął swoje mysie włosy na jeża, wyglądał naprawdę przystojnie i totalnie zdawał sobie z tego sprawę, co tylko jeszcze bardziej mnie wkurzało. Był też jedynym z kumpli Toma, którzy przyznawali się publicznie do tego, że mnie znają, dlatego byłam rozdarta pomiędzy nienawiścią, a lekką sympatią do tego Australijczyka.
- Bardzo śmieszne – mruknęłam przekręcając oczami. Sławny chłopak uśmiechnął się, patrząc na nas. Splótł ręce na piersi i oparł się o jeden z głośników.
-Ginny, poznaj Zayna – przedstawił mnie Tom pokazując na mulata.
- Hej – Zayn Malik wyciągnął dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją i spuściłam wzrok na podłogę. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że taka gwiazda uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Myślałam, że tacy ludzie to raczej snoby.
Do Sali weszły dwie osoby i wszyscy odwrócili się w tamtą stronę. To był kolejny członek One Direction, Liam i jego dziewczyna, Danielle. Pomachali do nas, ale nie podeszli, tylko usiedli pod ścianą koło wejścia nie przerywając rozmowy między sobą. Chwilę później drzwi znowu się otworzyły, a do środka weszli Louis, Harry i Niall, chyba nawet nas nie zauważyli, bo od razu stanęli koło Liama i zaczęli coś mu opowiadać śmiejąc się przy tym. Tom i jego kumple stwierdzili, że czas już podłączyć sprzęt i sprawdzić, czy działa.
- Zostaniesz do końca? Pójdziemy potem gdzieś razem, okay? – zapytał się mnie prawie szeptem Tom, pochylając się nad moim uchem. Lubiłam jak tak robił.
- Jeśli mogę… - wzruszyłam ramionami. - Ale obiecałam Emmie, że wrócę przed czwartą do domu.
- Odwiozę cię. – Tom uśmiechnął się do mnie.
- Znów przyjechałeś motorem…? – przekręciłam oczami, ale Tom tylko puścił mi oczko, bo jego kumple ciągnęli go w stronę wielkiego skupiska kabli, które musieli rozplątać i podłączyć do prądu. Usiadłam na jednym z głośników po turecku i przyglądałam się im jak pracują.
W tym czasie, kątem oka zobaczyłam, jak jeden z chłopaków z One Direction, Irlandczyk, odwraca się odrobinę i patrzy na mnie zaciekawiony. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale ten odwrócił się i szepnął coś na ucho Harry’emu, który stał koło niego. Nie słyszałam o czym mówili, ale domyślałam się, że o mnie, bo dosłownie sekundę później, obaj popatrzyli się na mnie przez ramię. Uśmiechnęłam się zażenowana byciem ich małą sensacją. Kiedy zobaczyli, że się im przyglądam, znów stanęli do mnie tyłem, a Harry wzruszył ramionami. Pewnie się zastanawiali co tu robię. Albo dlaczego siedzę na głośniku…
Może nie powinnam?
Kiedy tu weszłam chłopaki z ekipy siedzieli na głośnikach, więc chyba to nie było zabronione, co nie? Postanowiłam nie zwracać uwagi na zespół i skupiłam się na oglądaniu Toma przy pracy. Razem z Mattem i Danem próbowali właśnie rozplątać trzy kable, które zawiązały się w idealny supeł. W duszy śmiałam się z ich żałosnych prób. Kilka metrów dalej Cliff sprawdzał coś przy wtyczkach.
Drzwi otworzyły się z rozmachem i do środka weszła wysoka kobieta ubrana z dżinsy i granatową bluzkę z kołnierzem, trzymająca duży notes i kawę ze Starbucksa. Rozejrzała się po Sali i zatrzymała wzrok na mnie, ale potem zobaczyła, że dźwiękowcy nadal mocują się z kablami i postanowiła najpierw wziąć się za nich.
Musiała być menedżerką One Direction, bo budziła niespodziewany respekt wśród chłopaków i pod jej presją uwinęli się z pracą w pięć minut.
- Robiliście sobie jakąś rozgrzewkę? – zwróciła się do piosenkarzy. Patrzyli się w każdym kierunku, tylko nie na nią. – No jasne, że nie. Do roboty panowie! A ty, przepraszam, kim jesteś? – przestraszyłam się, bo popatrzyła się prosto na mnie.
- Ja...? Ja jestem… - ‘nikim’? To miałam powiedzieć. Nic nie przychodziło mi do głowy. Na szczęście Tom krzyknął z drugiego końca Sali:
- Przyszła ze mną! Nie będzie przeszkadzać, Beatrice.
Posłałam mu wdzięczne spojrzenie.
- W takim razie, zostań – kobieta postała mi ledwo widoczny uśmiech. Nie wyglądała na wredną, raczej na zmęczoną. Z resztą, widziałam, że chłopaki z 1D ją lubią, więc nie mogła być taka zła.
Zespół stanął w małym kółku i zaczął robić jakieś ćwiczenia na głos. Przyglądałam się im, gdy z głośnika, na którym siedziałam, wydobyła się najgłośniejsza muzyka, jaką kiedykolwiek słyszałam. Wyprostowałam się przestraszona i straciłam równowagę. Poleciałam do tyłu wymachując rękami i upadłam metr niżej na drewnianą posadzkę. Ktoś wyłączył muzykę, ale teraz mogłam wyraźnie słyszeć śmiech Toma i jego kumpli, gdy patrzyli jak nieporadnie zbieram się z podłogi. Popatrzyłam się na nich z nienawiścią, starając się nie czerwienić ze wstydu co było kompletnie niemożliwe. Nawet nie chciałam wiedzieć co teraz o mnie myślą chłopaki z One Direction. Boże, co za wstyd!
- Nienawidzę cię! – krzyknęłam do Matta, który teraz tarzał się ze śmiechu, trzymając się za brzuch. A potem zdałam sobie sprawę, że musiałam naprawdę zabawnie wyglądać, spadając z tego głośnika i sama wybuchłam śmiechem.
- Wszystko w porządku? – zaskoczył mnie ten głos. Niall Horan, który stał najbliżej mnie z całego zespołu, patrzył się na mnie wyczekująco.
- Tak, wszystko okay – odpowiedziałam otrzepując spodnie. – Dzięki, że pytasz.
Poczułam się odrobinę nieswojo, ale na szczęście zespół wrócił do ćwiczeń a Tom podbiegł do mnie uśmiechając się jak głupie dziecko. Zmrużyłam oczy kręcąc głową.
- Czego się tak szczerzysz?
- Bo mogę – zaśmiał się. Mimo wszystko wygięłam kąciki ust w uśmiechu, bo nie mogłam się już powstrzymać.
- Tak ośmieszyć się, to tylko jak potrafię, huh? – mruknęłam zerkając niechcący na tyłek jednego z piosenkarzy. Niechcący!
- Nieprawdą. Spadłaś z prawdziwą gracją na tę podłogę – Tom poruszył zabawnie brwiami. – Jak kot…
- Kot spada na cztery… - pocałował mnie. O czym ja mówiłam. Dobra, nie ważne.
- Uwaga! Ginny nie siadaj na głośnikach! Włączamy muzykę! – krzyknął Matt rozbawiony.
- Uhh, nie siadaj na głośnikach… bla, bla, bla – powiedziałam małpując głos Matta. Ktoś się zaśmiał, ale nie zdążyłam zauważyć kto.
- Będę musiał stać przy konsoli – powiedział Tom. – Ale może podejdziesz do tamtej dziewczyny i się przywitasz? – wskazał głową na Danielle. Znałam ją, byłam akurat na tym meczu podczas Igrzysk Olimpijskich, gdy ona tańczyła w przerwie. Była naprawdę dobra.
- Może – uśmiechnęłam się do niego z przekąsem.
Gdy Tom odszedł, a chłopaki z One Direction ustawili się już do ćwiczenia piosenki, zebrałam się w sobie, żeby podejść do Danielle, ale gdy szukałam jej wzrokiem po Sali, zobaczyłam, że ona sama idzie do mnie. Starałam się ukryć zaskoczenie.
- Cześć, jestem Danielle – uśmiechnęła się do mnie i podała rękę na powitanie.
- Ginny – musiałam prawie krzyczeć, bo włączono muzykę, a my stałyśmy koło głośników. – Może odejdziemy trochę dalej?
Danielle kiwnęła głową i przeszłyśmy pod okna, skąd mogłyśmy oglądać wszystkie pięć tyłków One Direction. Ekstra…
- Więc, jesteś dziewczyną chłopaka od nagłośnienia? – próbowała jakoś zacząć rozmowę Danielle.
- Taak, ma na imię Tom. A ty chodzisz z Liamem, prawda? – kontynuowałam wątek.
- Tak – uśmiechnęła się. – Przyszłaś popatrzeć na próbę?
- Nie, w sumie, to nawet nie wiedziałam, że One Direction będzie dzisiaj tutaj. Szukam pracy i Tom miał się spytać ludzi w studiu, czy jest coś dla mnie.
- I co? Znalazłaś coś?
- Nie. Potrzebują kogoś doświadczonego. Ja ledwo skończyłam szkołę. Nie dostałam się na studia…
- Rozumiem. Wiesz co…? Beatrice mówiła mi kilka dni temu, że chciałaby mieć asystentkę, bo nie daje już rady z odbieraniem wszystkich telefonów. No wiesz, chłopcy są teraz na topie i wszyscy chcieliby mieć ich w swoim programie. Może nadal kogoś szuka. Mogłabyś się jej spytać.
- Myślisz, że przyjęłaby kogoś takiego jak ja? Pracowałam tylko raz w życiu, jako opiekunka do dzieci. Chyba będę się musiała pogodzić z pracą w McDonaldzie… albo przynajmniej Starbucksie.
- Powinnaś najpierw spróbować – Danielle pokiwała głową. Była bardzo sympatyczna, nawet się tego nie spodziewałam.
- Dzięki za radę – uśmiechnęłam się do niej.
- Nie ma sprawy. Patrz, Beatrice się na nas patrzy! – Danielle pomachała do menedżerki uśmiechając się. Kobieta odwzajemniła uśmiech i podeszła do nas. Zespół upadł na podłogę zziajany, gdy tylko od nich odeszła.
- Cześć dziewczyny, co tam? – Beatrice popatrzyła się na nas podpierając ręce na biodrach.
- Ginny właśnie mi mówiła, że szuka pracy. Znalazłam ci idealna kandydatkę na twoją asystentkę – powiedziała do niej Danielle z dumą.
- Idealną? A masz jakieś doświadczenie? – powiedziała menedżerka powątpiewająco.
- Nie – odpowiedziałam z wahaniem.
- Ale doświadczenie się zdobywa! – popierała mnie entuzjastycznie Danielle. Popatrzyłam się na nią rozbawiona.
- Wiesz, bycie moją asystentką oznacza posiadanie wielu ważnych numerów w swoim telefonie. Numerów, które nie mogą być upublicznione.
- Nie będę się nikomu chwalić swoją pracą – powiedziałam wstając z podłogi, bo czułam, że właśnie przechodzę przez rozmowę kwalifikacyjną. – Może mi pani zaufać.
- Ręczę za nią! – krzyknęła Danielle przypominając o sobie.
- Dzięki – szepnęłam do niej.
- Cóż. Jeśli tylko jesteś trochę bardziej pracowita od swojego chłoptasia… przyjdź tutaj jutro, powiem ci co masz robić – Beatrice znów uśmiechnęła się do mnie ledwo unosząc kąciki ust i odwróciła się w stronę zespołu, który utworzył coś na kształt ludzkiej kanapki podczas naszej rozmowy, kładąc się jeden na drugim. – No chyba sobie żartujecie!